księżmi... a za jego głową widoczny był cień, cały by

księżmi... a za jego głową widoczny był cień, cały był otoczony cieniem, rozpoznała cień starego dębowego gaju, cień krzyża... zobaczyła go ze świętymi regaliami Druidów... widziała młodego Artura, z czołem stale umazanym krwią jelenia, którego pokonał, i śmiejącą się Morgianę, w wieńcu z kwiatów, ze śladami krwi na twarzy... Nie chciała na to patrzeć i walczyła ze sobą, by nie odwrócić wzroku i nie przerwać przepływu wizji... Ujrzała rzymską willę i Artura stojącego między dwoma młodzieńcami; jednym był jej młodszy syn Lancelot, przypuszczała, że ten drugi to zapewne przybrany brat Artura, Kajusz, syn Ektoriusza... ujrzała Morgause w otoczeniu swych synów; jeden po drugim klękali u stóp Artura. potem zobaczyła łódź Avalonu, okrytą czarnym całunem, na dziobie stała Morgiana, tyle że była starsza... była starsza i płakała. Viviana niecierpliwie przesunęła dłonią ponad powierzchnią wody. To nie był pora po temu, by stać tutaj i szukać pomocy w wizjach, których znaczenia obecnie dodatkowo nie rozumiała. Szybkim krokiem wróciła ; i zawołała służące jej kapłanki. – Ubierzcie mnie – zażądała krótko. – oraz poślijcie po Merlina. Musi natychmiast jechać do Caerleon i przywieźć do mnie młodego Artura, zanim nowy księżyc na niebie nie powinno starszy niż dzień. Nie ma okresu do stracenia. 18 Ale Artur nie przybył do Avalonu razem z nowym księżycem. Morgiana widziała narodziny nowoczesnego księżyca, ale nie przerwała swego postu, który utrzymywała w ciemnej fazie. jest jej słabo i czuła, że jak tylko coś zje, zrobi jej się niedobrze. Cóż, może tego może spodziewać się. Czasami czuła się tak, kiedy miały nadejść jej miesięczne krwawienia, następnie poczuje się dobrze. oraz później tego dnia rzeczywiście poczuła się dobrze, wypiła trochę mleka i zjadła chleb. Po południu przysłała po nią Viviana. – Uther leży martwy w Caerleon – powiedziała. – Jeśli czujesz, że musisz pojechać do własnej mamy... przez chwilę Morgiana rozważała to, ale ostatecznie pokręciła przecząco głową. – Nie lubiłam Uthera – powiedziała – oraz Igriana doskonale o tym wie. Bogini spowoduje, że ci jej kościelni doradcy pocieszą ją dobrze, niż ja bym potrafiła. Viviana westchnęła. Wyglądała na zmęczoną i smutną i Morgiana zastanawiała się, czy ona też odchorowuje ten ciężki okres ciemnego księżyca. – Choć przykro mi to mówić – odrzekła ostatecznie Viviana – obawiam się, że posiadasz rację. Wysłałabym cię do niej, gdyby było trzeba. Byłby dodatkowo pora, byś wróciła do Avalonu zanim... – Zamilkła, a ostatecznie dodała: – Wiesz o tym, że za życia Uther trzymał Saksonów w ryzach, choć za cenę ciągłych walk. Nie mieliśmy nigdy więcej niż kilka miesięcy pomieszczenia. Obawiam się, że teraz powinno dodatkowo gorzej. Mogą dojść nawet do Avalonu... Morgiano, jesteś kapłanką, widziałaś święte oręże... Morgiana potaknęła, a Viviana ciągnęła dalej: – Może nadejść dzień, że ten miecz powinno musiał być wzniesiony w obronie Avalonu i całej Brytanii. Czemu ona mi to mówi? myślała Morgiana. Jestem kapłanką, a nie wojownikiem. Nie mogę unieść tego miecza w obronie Avalonu. – Pamiętasz miecz. Bosa, zziębnięta, rysuje okrąg ciężarem trzymanego w dłoniach miecza; słyszy, jak zawsze milcząca Raven krzyczy z przerażenia...